sobota, 24 listopada 2012

Lipton Ice Tea Green Mango

Dzisiaj recenzja innego rodzaju napoju. Po kefirach nadszedł czas na coś bardziej orzeźwiającego. Na pewno kojarzycie starą, dobrą Ice Teę, która istnieje na polskim rynku już od wielu lat. W Szaklandii jest ona drugim najczęściej spożywanym napojem i nie mogłoby zabraknąć tutaj opinii na jej temat.


Ogólnie o napoju: 
Napój niegazowany o smaku owocu mango. Najlepiej smakuje schłodzony (Ja niestety nie miałam okazji skosztować schłodzonej Ice Tei, był to szybki, spontaniczny wybór przed seansem, chciałam wziąć inny smak, ale się pomyliłam). Butelka zawierała 500 ml. Jest to nowość z serii Green Tea. Oprócz tej wersji smakowej, z tego co widziałam, jest dostępna także wersja "Lemon". Cena za 0,5 litra to ok. 2.99 zł., natomiast za 1,5 litra ok. 5.40 zł. :/
 
Opakowanie: 
Zwykła plastikowa butelka, w tym wypadku koloru zielonego, dopasowana do całej serii "Green Tea". Łatwo się gniecie. Minusem jest to, że zazwyczaj bardzo ciężko się otwiera i trzeba mieć siłę żeby się napić. Gwint standardowy, ale wolę taki, niż ten, który zawierają mrożone herbaty Nestea.
 
Dostępność:
Prawie we wszystkich sklepach spożywczych, czasem nawet i innych, które zawierają lodówkę z chłodnymi napojami itp. Ja kupiłam akurat w Realu, ale często zdarza mi się kupować napoje z tej serii w Rossmannie :) W każdym razie w Szaklandii nie ma problemu z zakupem. 
 
Obietnice producenta: 
"Doskonały orzeźwiający smak, bez konserwantów, bez sztucznych barwników, kaloryczność zmniejszona o 30% w porównaniu do innych herbat mrożonych na rynku, dzięki ekstraktowi z liści Stewii. Użyta substancja chłodząca jest pochodzenia naturalnego (Stewia to roślina, która była używana w Południowej Ameryce od 200 lat słodzenia do tradycyjnej herbaty)". 

Wrażenia:
Wspominałam już o plusach i minusach opakowania, ale najważniejsze w tym wypadku są chyba wrażenia smakowe. Czuć specyficzny smak zielonej herbaty, taki gorzki, ale osładza go lekko nuta mango. Ja jednak wolę tradycyjną Ice Teę "Lemon", albo "Green Apple" (której niestety ostatnio nie widziałam... wycofali?), ale nie była zła, po prostu zbyt gorzka i trochę mnie zamuliła, na pewno lepiej smakowałaby, gdyby była schłodzona, ale niestety podczas zakupu nie pomyślałam o tym i wzięłam napój ze zwykłej półki. Jednak uważam, że warto spróbować, co się tyczy każdego dostępnego smaku Ice Tei :) 

Ocena: 4+/6


  

wtorek, 13 listopada 2012

Moje wieszaki — Szaklina

Witajcie wieszaczki, dzisiaj pokażę Wam jakie zasoby kryje moja szafa... i nie chodzi tu wcale o ubrania, ale o to, dzięki czemu te ubrania mogę swobodnie wisieć! Co prawda wieszaków nie będzie zbyt wiele, ale tak się składa, że mam wiele takich samych egzemplarzy. Może kiedyś zdecyduję się pokazać inne okazy, jednak póki co musicie się zadowolić tym, co jest. Zapraszam do czytania, oglądania i komentowania :)

1.

Na początek taki oto plastyczek. Prosty design i niby wygląda ładnie, ale moim zdaniem wykonany jest niestarannie. Jest bardzo kanciasty i nieprzyjemny w dotyku, ale jednak spełnia swoją funkcję. Bardzo podoba mi się kształt haka, jest idealnie zaokrąglony, ale minusem jest to, że nie jest obrotowy, co czasami przeszkadza gdy pedantycznie dbamy o ułożenie rzeczy w szafie.

2.

Ten wieszak także jest wykonany z prostego plastyku. Takie małe chucherko, bałabym się powiesić na nim coś cięższego, bo mógłby tego nie wytrzymać. A może tylko tak niepozornie wygląda? Muszę kiedyś sprawdzić jaki w nim tkwi potencjał. Na pewno plusem jest to, że jest obrotowy. Kształt głównego haka, także nie jest zły, mogłabym nawet stwierdzić, że wygląda lepiej niż w przypadku wieszaka poprzedniego, gdyż jest wykonany staranniej i dzięki czemu ma bardziej opływowe kształty. Kolejnym atutem jest większa ilość małych haczyków, dzięki czemu możemy na nim wieszać różne części garderoby.

3.

Tutaj już ostatni wieszak z plastyku, który pojawi się w dzisiejszej notce. Posiadam kilka takich w całym domu, nawet chyba jeden mam w kolorze białym, o czym przekonałam się niedawno. Jest wykonany o wiele lepiej niż poprzednie wieszaki. Plastyk jest bardzo mocny. Podobają mi się również jego opływowe kształty. Ma także ciekawszy design, niezbyt co prawda urozmaicony, ale na pewno bogatszy niż wieszak nr 1 i nr 2. Jest przecież mały dodatek w postaci kółeczka, oraz ładnie zaokrąglone ramiona. Pewnie nie kosztował zbyt wiele, więc nie można wymagać cudów. W każdym razie, swoją funkcję spełnia nienagannie i uniesie nawet ciężkie rzeczy. Mam tylko zastrzeżenie co do kształtu haczyka, gdyż jego jest moim zdaniem nienaturalny, taki wydłużony. Wole jak haczyki są idealnie zaokrąglone.

4. 

Teraz czas na pierwszego drewniaczka. Ma bardzo prosty, standardowy kształt, chyba nawet trochę krzywy. Drewno jest chropowate, nieprzyjemne w dotyku.Wydaje mi się też, że ramiona są za bardzo pochylone, przez co niektóre rzeczy łatwo mogą się zsuwać, co może doprowadzić użytkownika wieszaka do irytacji. Nie wiem dlaczego z prawego ramienia wystaje jakaś śrubka. Może to pozostałość po jakiejś innej części wieszaka? Hak jest metalowy, ma ładny kształt zadowalający mój gust. Jest obrotowy, można nim manewrować także w górę i w dół, ale nie wiem czy to jest przydatne.

5.

Na sam koniec kolejny drewniany wieszak. Ten jest jednak ładniejszy, w każdym razie nie jest chropowaty i nie ma niebezpieczeństwa, że wejdzie komuś drzazga przy używaniu. Na ramionach są wcięcia, dzięki czemu można zaczepić część ubioru, którą chcemy na nim powiesić. Dodatkowo posiada drążek, przez który możemy przełożyć np. spodnie. Hak również jest ładny, odpowiednio zaokrąglony, metalowy i także jest obrotowy. Mam takich dużo i jestem z nich zadowolona.

Na tym niestety muszę zakończyć. Są to wieszaki, których najczęściej używam i służą mi od lat, dlatego uznałam, że są warte pokazania.
A co kryją Wasze szafy?

sobota, 10 listopada 2012

Kefir "Luksusowy" firmy Jogo

Dziś recenzja kefiru, który mnie nie zachwycił. Kubeczek o pojemności 200g "Kefiru luksusowego 2% tłuszczu" Łódzkiej Spółdzielni Mleczarskiej "Jogo" kosztował mnie 1,19zł i i mimo, że to malutko - nieco żałuję, że zdecydowałam się na zakup (ale czego się nie robi dla czytelników :) ).


Ogólnie o kefirze:
Szukałam czegoś małego, w sam raz na szybki teścik, więc wzięłam pierwszy mały kubek, który mi się nawinął pod rękę. Nie spojrzałam na skład, a szkoda - aż straszy mleko w proszku na drugiej pozycji. Im bliżej degustacji, tym bardziej byłam pewna, że to nie był dobry wybór...

Opakowanie:
"Kefir luksusowy" dostajemy w plastikowym kubeczku z aluminiowym wieczkiem. Plastik jest bardzo miękki, łatwo się odkształca i obawiałam się, że pęknie podczas transportu, zalewając zawartością wszystkie zakupy. Podobnie sprawa miała się z wieczkiem - bałam się, że ostry kant innego opakowania może je przebić. Na szczęście, nic takiego się nie stało. Opakowanie sprawia wrażenie bardzo delikatnego i podatnego na uszkodzenia.

Dostępność:
Podejrzewam, że ten kefir jest bardzo łatwo dostępny, widuję go w różnych sklepach w całej Szaklandii. Niestety, w odróżnieniu od kefiru "Robico", producent nie zamieścił na swojej stronie internetowej mapki ani listy sklepów, w których można znaleźć ich przetwory mleczne.

Obietnice producenta:
Skład: mleko pasteryzowane, odtłuszczone mleko w proszku, białka mleka, żywe kultury bakterii fermentacji mlekowej oraz L. acidophilus i Bifidobacterium
Hasło reklamowe - "Dla całej rodziny".

Wrażenia:
Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy po otwarciu produktu firmy Jogo była konsystencja. Ten kefir jest rzadki. Bardzo rzadki. Nie lubię takich. Zapach lekko kwaskowy, ale to nie jest zapach kefiru, do jakiego jestem przyzwyczajona. Smak... Cóż, smakuje jak rozwodniony jogurt naturalny. I w zasadzie to powinno wystarczyć jako opis moich wrażeń. Na pewno nie smakuje jak kefir, jest wodnisty i mdły, czuć pudrowy posmak mleka w proszku. Nawet bułka z masłem czosnkowym nie pomogła, z trudem wypiłam ostatnią 1/3 kubeczka. "Luksusowy", wbrew nazwie, jest bardzo słabym napojem i mimo mojej sympatii do produktów Jogo (pyszne lody "Bambino", serki "Kaśka" czy kremy kanapkowe), nie jestem w stanie się przekonać do ich wizji kefiru.

Ocena: 1/6


środa, 7 listopada 2012

Kefir Robico

Uwielbiam kefir. Najlepiej smakuje pity prosto z butelki, zagryzany pół-bagietką z masłem czosnkowym. Coś pysznego! Niestety, gdy mój ulubiony "kefir grodziski" jest niedostępny, muszę się zadowolić gorszymi, mniej smacznymi produktami. Ale ten, który zamierzam dzisiaj zrecenzować, stanowi poważną konkurencję dla mojego dotychczasowego Mistrza.

Ogólnie o kefirze:
Kefir "Robico" (hasło reklamowe - "Ten smak Robicolosalną różnicę") został wyprodukowany przez OSM w Krośniewicach. Kosztował mnie 2zł, więc nieco więcej niż grodziski.

Opakowanie:
Plastikowa butelka ma kwadratową podstawę, zwężającą się w stronę okrągłego korka. Taka forma przypadła mi do gustu, plastik jest wytrzymały, nic nie przecieka po otwarciu. Butelkę łatwo odkręcić.

Dostępność:
Niestety, kefir jest słabo dostępny, przynajmniej w Szaklandii. Na szczęście, producent udostępnia na swojej stronie mapkę, dzięki której możemy łatwo sprawdzić, w którym sklepie w naszej miejscowości dostaniemy ten pyszny napój.

Obietnice producenta:
"Kefir Robico jest wytwarzany zgodnie z tradycyjną recepturą. Proces jego dojrzewania i fermentacji zachodzi osobno w każdej zamkniętej butelce".
Skład: mleko pasteryzowane, żywe kultury bakterii i drożdży kefirowych
Produkt należy do programu "Policz się z cukrzycą".

Wrażenia:
Kefir jest gęsty i aromatyczny, od pierwszego łyku mnie zachwycił. W składzie nie znajdziemy żadnych ulepszaczy, samo mleko i bakterie. Nie jest słodzony. Wyraźnie czuć kwaskowatość, którą tak lubię. 400g wypiłam bardzo szybko (tym razem nie miałam pysznej bułki) i aż chciałam krzyczeć o więcej! Jednak, mimo że tak bardzo mi smakował, jest w nim coś, co plasuje go nieco niżej od "Grodziskiego". Coś w smaku, delikatna różnica aromatów, może za mało kwaśny? Będę musiała kupić obydwa i porównać. Być może niepotrzebnie oceniam przez pryzmat mojego ideału?

Ocena: 5+/6